Miałam milion pomysłów na bloga, od kamieni szlachetnych i zaręczynowych pierścionków, po projekty inspirowane sztuką. Postanowiłam jednak, że zapytam tam, gdzie kobiety najczęściej podglądają moją pracę, czyli na Facebooku. Chociaż spodziewałam się różnych odpowiedzi, mniej lub bardziej oczywistych, to tej pierwszej nie przewidziałam w ogóle.

Padł temat emocji.

Dłuższą chwilę zastanawiałam się czy to nie pomyłka, nieporozumienie lub zwykła podpucha. Emocje w pracowni złotniczej sięgają zenitu, np. przy skaleczeniu w palec, awarii palnika świeżo nabitego gazem, a zdecydowanie najczęściej wtedy, kiedy maleńki unikatowy diamencik zniknie z oczu tuż przed oprawą.… Brrr…

Chyba nie o takie emocje chodziło. A więc jednak podpucha! Pierwszy tekst trzeba zacząć porządnie, może po prostu, jak to się zaczęło. Dlaczego można biały laboratoryjny fartuch i rękawiczki zamienić na przykurzony strój i zniszczone ręce, których czasem nie sposób doszorować? Wbrew pozorom pracy doktora biologii molekularnej od złotniczego rzemiosła nie dzieli tak wiele. Precyzyjne ruchy, tajemnicze substancje i cała masa cierpliwości to w obu przypadkach codzienność.

Tylko te… Emocje. Te, którymi tak bardzo żyję na co dzień, że stały się dla mnie jak powietrze, niedostrzegalne. Emocje, gdy docierają nowe kamienie, gdy w głowie powstaje nowy projekt i kiedy efekt jest tuż tuż. Nigdy też nie sądziłam, że zamykając się w maleńkiej pracowni będę tak blisko pracować z ludźmi, tak bardzo dzielić ich emocje. Wtedy, kiedy przychodzą do mnie z pomysłem i wtedy, gdy zgłębiamy historię ważnych momentów, uczuć, osób. Kiedy uczestniczą w tworzeniu projektu i kiedy otrzymują efekt wspólnej pracy. Nierzadko również wtedy, gdy wręczają biżuterię ukochanym osobom i z entuzjazmem relacjonują ich reakcje.

Choć rzadko widzimy się na żywo poznałam wielu wspaniałych ludzi i wspaniałych historii cierpliwie odbierając maile, wiadomości i telefony. Czasem w mojej maleńkiej pracowni, często w podróży, w drodze po nowe doświadczenia i inspiracje. Bliżej moich klientów niż mogłabym być kiedykolwiek otwierając zakład w centrum metropolii. Nie rozprasza zgiełk ulic, ani późna godzina, nie onieśmiela złoty szyld na marmurze, ani szklane gabloty.

Zostaje kwintesencja najdroższej biżuterii.

Szlachetne emocje.