Pierścionki to moja absolutnie największa miłość, ale i wyzwanie. Ile razy słyszałam od kobiet, że pierścionków nie noszą, ze nie lubią niczego na palcach, zaręczynowy pierścionek leży w szufladzie, a już na pewno nie kupiłyby pierścionka przez internet?… Wiele, ale co robić kiedy lubię wyzwania.

Od siebie mogę dodać, że o niebo łatwiej byłoby robić kolczyki o uniwersalnym rozmiarze, albo wisiory, do których stworzenia nie potrzeba się nawet skupić, żeby stworzyć pary. Zamiłowanie do wyzwań szybko sprawiło, ze znudziły mi się proste obrączki i okrągłe kamienie w typowych kolorach. Zaczęłam sprawdzać, co by było gdyby?…

Doskonale znam zasady sztuki złotniczej w kwestii pierścionków, lecz jako kobieta przyznaję, że zasady stworzenia pięknego pierścionka, a pierścionka, który nosi się z przyjemnością nie do końca są takie same. Koronny przykład, to sposób w jaki zakuwa się kamień. Fakt, można świecić nim po oczach (zakładając, że jest nieskazitelnie czysty) bez przerwy zahaczając nim o przedmioty z rajstopami włącznie, ale można zamknąć go w taki sposób, że będzie niemal jednoczył się z dłonią i czule przytulał do palców i nie będziesz chciała się z nim rozstawać .

Tak właśnie powstają moje pierścionki, szczególnie, że wiem, jak wielkie mają znaczenia dla kobiet, które je zamawiają. To symbole uczuć zdarzeń i decyzji, często pamiątki osób ważnych w naszym życiu. Tym bardziej zdziwiłam się ostatnio, kiedy w roli złomu trafił do mojej pracowni pamiątkowy sygnet z koronką. Pierścionek, któremu niczego nie brakowało, który pięknie prezentował się na zdjęciach i w gablocie na pluszowej poduszce. Na żywo bardzo mi się spodobał, a choć sygnety wracają do łask rzeczywiście wyglądał na całkiem nieużywany.

PB140810

Ps. Nie każdy pierścionek jest w moim rozmiarze, ale właścicielka kwiatu z diamentem ma drobniejsze palce i właśnie na jej palcu leżał jak ulał ;)

Decyzję o przetopieniu tego pierścionka w czyste złoto pomogło podjąć jedno włożenie go na palec. Naprawdę nie mogłam w to uwierzyć!… Choć na zdjęciu wiąż wygląda nieźle, na żywo straciłam z oczu delikatną koronkę, a moim oczom ukazało się coś strasznego… wielki złoty garb, przez niektórych określony jeszcze nieco gorzej ;) To doświadczenie ułatwiło jeszcze jedną decyzje, którą powoli zaczynałam rozważać. Na razie przestałam rozważać podejście do cudownej technologii jaką okrzyknięto projektowanie w 3D. Nie ufam czemuś, czego sama nie miałam na dłoni i nie chcę mieć na sumieniu takich dzieł sztuki ;) Póki mam moje dziesięć palców, zawsze mam pewność, że wypuszczam z pracowni coś w co w pełni wierzę, niezależnie od tego, jak wygląda na zdjęciu <3